wtorek, 9 kwietnia 2013

Pompon

Jak widzicie to już drugi post z rzędu o polskich markach - na głowę bije mnie w tym Kasia z Efektów Ubocznych, ale postanowiłam, że takie wpisy pojawiać się będą teraz zdecydowanie częściej!
Dzisiaj na blogowej tapecie pojawia się Pompon. Jest to marka, którą poznałam już będąc w SHOWROOMie i pracując z nimi. To co przyciągnęło mnie do nich to przede wszystkim bardzo proste, nawet lekko sportowe kroje, miłe w dotyku materiały i niezbyt krzykliwe kolory - czerń, biel, bordo i szarości. Dziewczyny nad modą ,,nie filozofują'' - ich projekty mamy nosić w różnych sytuacjach i w różnych stylizacjach - czy to na spacer z psem czy na imprezę - mamy się w nich przede wszystkim czuć wygodnie. 
Nowa kolekcja to odpowiedź również na poprzednie projekty marki. Muszę przyznać, że tym razem jest trochę więcej klasyki i elegancji - nie ma jednak mowy o żadnym zadęciu czy wyszukanych krojach, w których czujemy się ,,wystrojone''. Jak Dziewczyny same mi napisały: ,, najnowsza kolekcja powstała jako odpowiedź dla osób poszukujących rzeczy, które byłyby klasyczne, ale nie nudne. Każda sztuka ma w sobie coś wyjątkowego, krój czy kolor, co pozwala na wyróżnienie się z tłumu.'' I tak rzeczywiście jest! Moją potrzebę wyrożnienia się chyba najpełniej zaspokaja kombinezon w kropki - występuje w dwóch wersjach - krótkiej i długiej. Mamy też świetne marynarki z podszewką w kontrastującym kolorze, idealną do wszystkiego bluzkę w paski i prostą szarą bluzę. Niestety ja w sukienkach nie chodzę(musze się wreszcie do tego przekonać, jak na razie wyjątek robię tylko dla mojego ukochanego HI-ENDu), ale wszystkim którzy to robią polecam przepiękną żółtą sukienkę maxi - to chyba najładniejszy odcień tego koloru jaki widziałam kiedykolwiek. Muszę także podkreślić, że Pompon w tym sezonie za swoje projekty proponuje naprawdę świetne ceny - szczerze, to są niższe niż sieciówkowe a jakością biją wszystkie H&My i Zary na głowę. Dodając do koszyka trzy rzeczy zapłacę za nie mniej niż za jedną z nich w sklepie dużego koncernu - co więcej, wiem, że jest to coś w czego zaprojektowanie, uszycie i przedstawienie nam włożono całe serce i dużo zapału. Czy jest jakiś lepszy sposób na wytłumaczenie się z zakupów ;-)?















poniedziałek, 18 marca 2013

MUMU

Chyba już Wam kiedyś pisałam, że z całą pewnością jestem bardziej torebkomaniaczką niż zagorzałym klientem sklepów obuwniczych. Co więcej zawsze wydaje mi się, że wszystkie buty, które mam są tak uniwersalne, że nie potrzebuję kolejnych - rzadko też jakieś wpadają mi w oko. Z torebkami jest za to zupełnie inaczej - ciągle je gromadzę, żadnych nie wyrzucam, każdą kocham jak własną pociechę, choć niektórych nie nosiłam już kilka lat. Podobają mi się modele z sieciówek chociaż niestety nie grzeszą jakością. Kiedy mogę kupuję u polskich twórców - mam już piękny, wielki Bagasz, cielistą torbę od Raramodo i zgrabną torebkę od Klaudii Rozwadowskiej. Mam nadzieję, że do tego zacnego grona niedługo już dołączy któreś z dzieł MUMU. Ta założona 1 marca zeszłego roku marka zdążyła mnie już zachwycić kilkoma naprawdę udanymi modelami i idealnym wykończeniem oraz użytymi materiałami. Ich torebki to nie tylko sezonowe dodatki, ale inwestycja na kilka ładnych lat. Ich kształty nawiązują do najbardziej popularnych wzorów od zagranicznych projektantów, ale nawet przez chwilę nie ocierają się o ich podrabianie czy kopiowanie. W tym sezonie MUMU stawia na znaną na całym świecie skórę Saffiano i proste, eleganckie modele - zarówno wielbicielki mini kopertówek jak i torebek do przenoszenia połowy domu znajdą coś dla siebie. Do mnie najbardziej uśmiecha się szara Madame a do Was?









źródła: www.mu-mu.pl

sobota, 23 lutego 2013

Magia telewizji

Macie tak czasem, że są pewne wzory, modowe kanony, określone kroje i materiały, które nierozłącznie się Wam z czymś kojarzą? Ale tak naprawdę nierozłącznie - nie umiecie ich z niczym zestawić, nie wiecie jak w ogóle wyglądają bez tego jednego wspólnego dla nich czynnika? Mam taką historię z groszkami. Wiem, że od zawsze są w modzie, co jakiś czas przewijają się w kolekcjach - ostatnio często w zestawieniu z kratką czy paskami. Miałam do nich dość ambiwalentny stosunek - raczej ich nie nosiłam, podobały mi się za to w czarno białych, prostych stylizacjach, gdzie trochę ,,rozluźniały'' cały look i w przedziwny sposób nawet do odmładzały(a może po prostu sprawiały, że wyglądało się po prostu dziecinne, kto wie:P). Niezmiennie jednak grochy kojarzą mi się z Panią z poniższego zdjęcia. Czy koszula w grochy i wiecznie zafrasowana mina nie stały się w końcu jej znakami firmowymi? Oskarżam ją też oficjalnie o moje studia prawnicze - jak później doszłam do wniosku to jej mit ''szczęśliwej prawniczki rozwiązującej super ciekawe sprawy w sądach i pomagającej biednym obywatelom'' sprowadził mnie na Wydział Prawa. No i co teraz - widzę piękną koszulę w Zarze(cena już nie taka piękna, ale do przebolenia) i zamiast super stylizacji widzę ją. Eh, ta magia telewizji!

poniedziałek, 18 lutego 2013

Instagramie, otwórz się!

Wiem, że nie jestem najbardziej pilną blogerką i wpisy z prawdziwego zdarzenia pojawiają się tu rzadko, ale już tyle razy obiecywałam poprawę, że wreszcie powinnam ją zrealizować;-) Niech pierwszym krokiem będzie ten instagramowy kolaż - zdjęcia pochodzą ze stycznia i lutego.



1 - koszula w kratkę podkradziona mojemu chłopakowi - z racji, że oversize'owe ciuchy to podstawa mojej szafy sprawdza się znakomicie.
2 - nabytek z niedzieli - piękna, delikatna koszula za 29,90 w Oysho - kocham ten sklep - za estetykę, sportowe ciuchy i przyjemne wnętrza.
3 - moja przyjaciółka upolowała ją dla mnie na ostatecznej wyprzedaży w Zarze - kosztowała mnie 79 zł po obniżce ze 169 zł(prawdziwa łowczyni okazji ze mnie!).
4 - jakby nie było ciągle stawiam na polską modę - tutaj w postaci bluzy Rododendrona - jest wykonana ze świetnej bawełny, cieplutka i bardzo dobrze skrojona.
5 - zaproszenie na pokaz Bohoboco - każda bloggerka nie może zapomnieć o zdjęciu zaproszenia na pokaz. Taki obowiązek, rozumiecie.
6 - szafiarskie zapędy, kto by pomyślał. Tutaj w najlepszym na świecie swetrze robionym przez moją mamę, białych spodniach z Zary i botkach za grosze(inaczej nie da się ich nazwać, choć są dość podobne do tych kultowych od Isabel Marant).
7 - kosmetyki, których aktualnie używam: rewelacyjny zestaw od Sampar z Sephory - fluid nawilżający, krem Glamour Shot do twarzy i pod oczy - to coś w rodzaju połączenia kremu BB i bazy silikonowej, naprawdę genialna sprawa, niezastąpiony płyn micelarny od Biodermy.
8 - moje piękne Nike'i Twilight Runner- niestety nie miały swojej oficjalnej premiery, czekają na wiosnę. Uwaga! Kupiłam je na dziale chłopięcym w Smyku, nie żartuję:-)

piątek, 15 lutego 2013

Pozytywna przyszłość według Theyskensa

Ostatnio stałam się bardzo wybredna. Podoba mi się mało rzeczy, mało przyciąga mój wzrok i uwagę. Czekałam na Fashion Week w Nowym Jorku jak na przysłowiowy deszcz i czekałam na morze nowych inspiracji. Czy się doczekałam? Chyba nie - jest wiele pokazów, które mi się spodobało, jest wiele, które doceniam i kilka, które mnie zaskoczyły. Jak na razie tylko przy jednym zatrzymałam się dłużej i zachwycił mnie na tyle by go tu opisać

Ciekawe faktury, dużo różnorodnych form, piękne materiały - to chyba trzy pierwsze skojarzenia, które mam oglądając pokaz na jesień-zimę 2013/2014 Theyskens Theory. Dyrektor artystyczny marki - Olivier Theyskens - jak sam mówi chciał stworzyć wizję futurystyczną, ale nie tak dobrze znaną nam z filmów science - fiction, ale jak to określił ,,pozytywną przyszłość''. Jak jest ta jego wizja? bardzo kobieca a jednocześnie bardzo męska. Kobieta, która ubiera się u Theyskens Theory nie boi się pokazać nóg w krótkiej mini, komponuje ją jednak zawsze z grubym swetrem, męska marynarką czy koszulą o prostym kroju a pod jej spód zakłada...lejące szorty. Musicie to raczej zobaczyć sami, bo opisane przeze mnie brzmi dziwnie a wygląda naprawdę fantastycznie. To idealny pomysł dla wszystkich kobiet(czytaj : autorki), które nie lubią krótkich spódnic, bo czują się w nich zbyt kobieco(tak, tak znowu ja) - w tym zestawieniu z pewnością nie będą tak wyglądały. Co zwróciło moją uwagę to także piękne materiały, dużo moich ukochanych pikowań i oszczędne wzory w sam raz na nadchodzącą jesień. Przekonały mnie także luźne, przydługie spodnie i wysokie kozaki(których szczerze nienawidzę). Jak sami widzicie, jeśli jakiś pokaz przekonał mnie do dwóch elementów garderoby, które od kilku lat nie pojawiły się w mojej szafie to musi być interesujący - jak do tej pory to moja ulubiona kolekcja na przyszłoroczną jesień i wiosnę. A jak Wam się podoba? Koniecznie obejrzyjcie ten film, naprawdę wprowadza w nastrój całego pokazu!


źródło: www.style.com

niedziela, 3 lutego 2013

Spring, please come!

Wiem, że dopiero zaczął się luty, ale przez moje okno właśnie lekko świeci słońce i myślę sobie, że może wiosna wcale nie jest tak bardzo daleko. Przeglądam więc jeszcze raz wiosenne pokazy(które ja wiadomo odbywały się pół roku temu), w magazynach też pojawia się co raz więcej inspiracji. Mam nadzieję, że tej wiosny uda mi się trochę częściej zastąpić ukochaną czerń bielą i szarością. Może nawet skuszę się na delikatny błękit - cóż za szaleństwo! Patrząc na tę kolekcję Stelli McCartney już wiem, że będę przemycała więcej elementów sportowego stylu - już kupiłam ,,miejskie'' adidasy(jak super trafnie określiła je moja koleżanka z pracy), szukam też kobiecej basebollówki. Czasem sama siebie zaskakuje - jeszcze kilka miesięcy temu nie spojrzałabym tego typu elementy w mojej garderobie. Może to dzięki tej Pani a może po prostu wiosną każdemu potrzebna jest jakaś odmiana? 

Jestem bardzo ciekawa o co Wy planujecie uzupełnić swoją szafę wiosną - nowe botki, sukienka czy sportowa kurtka - piszcie koniecznie!


właśnie tak będę wyglądała nadchodzącej wiosny (o ile wygram w totolotka i kupię botki od Isabel Marant ;-)

sobota, 26 stycznia 2013

Sneakers: inspire!

Dzisiaj druga część z cyklu czyli inspiracje jak buty sportowe możemy nosić. Przeglądając wiele zdjęć tzw. mody ulicznej stwierdziłam, że kluczem do sukcesu jest przede wszystkim zabawą konwencją np: sportowe buty - elegancka sukienka i dużo wzorów. Sami zresztą zobaczcie jak to zrobić;-)

#1 - Julia Sarr Jamois'a jest niekwestionowaną mistrzynią w sztuce noszenia popularnych Air Max'ów do wszelakich stylizacji. Nigdy nie pomyślałabym, że z białymi skarpetkami i spódnicą będą wyglądały ciekawie. Julia mnie przekonała.
Na pewno w jej przypadku zagrała też umiejętność noszenia wielu wzorów i kolorów na raz. Do takiego stylu zawsze pasują niezobowiązujące buty.



#2 - jak sport to sport. Jeśli zakładasz sportowe buty to nie zapomnij o dresach z lampasami. Cóż ta zasada sprawdza się tylko na porannym joggingu, ale eleganckie spodnie z delikatnym paskiem z boku nogawki to już całkiem inna historia. Polecam te od Agi Paul


#3 - trochę wstyd się przyznać, ale chyba jestem blog-stalkerą Miji - jestem moim aktualnym źródłem inspiracji na wiosnę. Tutaj pokazuje, że czasem nie warto przełamywać mocno sportowego stylu sneakersów kobiecymi dodatkami. Oversize'owy t-shirt i spodnie o typowo męskim kroju sprawiają, że jest to najspójniejsza stylizacja jaką widziałam od dawna.


#4 - duuużo inspiracji - jak nosić ze spódnicą, jak z marynarką, jak do ,,totalnej czerni''. Ja stawiam właśnie na tą ostatnią. Zwróćcie też uwagę, że mamy teraz świetny wybór kolorów sportowych butów - ta limonka wygląda naprawdę ciekawie!


#5 - No właśnie kolory - tutaj jest ich naprawdę sporo! Chciałam Wam pokazać tym zdjęciem, że nawet do super eleganckiego płaszcza(wydaje mi się, że to projekt od Chloe) kolorowe adidasy wyglądają naprawdę ciekawie i co najważniejsze - pasują!


#6 - najbardziej zwariowany człowiek świata mody - Leandra z  The Man Repeller. To była tylko kwestia czasu kiedy na jej blogu zobaczymy neonowe Nike Free Run'y. Sznurówki są zawiązane wokół kostek oczywiście ;-).


#7 - jeśli Elin Kling nosi sportowe buty - Ty też musisz, przykro mi.


piątek, 18 stycznia 2013

#2 statement piece: sneakers

Był taki okres w moim życiu kiedy bardzo lubiłam sportowy styl - myślę, że mogę powiedzieć, że byłam nawet trochę ,,chłopczycą''. Miałam krótkie włosy, chodziłam w bluzach i adidasach. Lubiłam ten czas - ale nie czułam się nigdy ani do końca sobą ani do końca pewna siebie. Potem stawiałam na kobiecość - obcasy, sukienki, długie włosy. Chyba najciężej było mi pożegnać się z tym ostatnim atrybutem - przez kilka ładnych lat moje włosy nigdy nie były krótsze niż do ramion. Ostatnio jednak postanowiłam trochę zmienić moją szafę i styl a przekornie zaczęłam do fryzury - zainspirowałam się przede wszystkim Elin Kling i jej metamorfozą. Potem zastanowiłam się jakich elementów brakuje mi jeszcze do nowych wiosennych stylizacji. Od razu do głowy przyszły mi nowe sportowe buty. Ostatni raz zainwestowałam w nie w liceum - były to Nike'Dunk z limitowanej edycji. Teraz również postawiłam na tą markę, ale model już trochę bardziej klasyczny. Mój nabytek pokaże Wam już niedługo - jestem z niego bardzo zadowolona. Jak zapewne zauważyliście, sneakersy czy mówiąc prościej: sportowe buty już dawno wyszły z kanonu akcesoriów sportowych i stały się nieodłącznym elementem codziennej mody. Ja już nie mogę doczekać się wiosny i pierwszego dnia kiedy je założę!
Zastanawiam się nad nowa formułą bloga, którą powoli rozwijam - polegałaby na serii 3 postów - każdy dotyczył by tego samego statement piece - w pierwszym wprowadzałabym Was generalnie w temat, w drugim pokazywała szereg inspiracji a w ostatnim dorzucała trochę prywaty;-). Co Wy na to? Co sądzicie o takiej formule?